sobota, 2 grudnia 2017

one

Czasem trzeba zamilknąć, żeby zostać wysłuchanym


Rzeszów, 2017

   Wbiegasz do budynku nie przejmując się wiatrem, który rozwiewa twój płaszcz w każdą stronę, ponieważ londyńska pogoda nauczyła cię ignorować swoje anomalia i choć stolicę Zjednoczonego Królestwa opuściłaś kilka godzin temu prawdy zgromadzone w tamtym miejscu się nie przedawniają. Widzisz kilku postawnych mężczyzn w czarnych strojach mierzących zdziwionym spojrzeniem twoją zdyszaną sylwetkę, a wymijająca ich kobieta przewraca oczami podchodząc do ciebie.
   – Coś się Pani stało? – pyta twardo, a ty potrzebujesz dłuższej chwili, żeby złapać oddech przeklinając w duchu swoją marniejszą niż zwykle kondycję. Słyszysz z daleka krzyki kibiców i masz ochotę skakać ze szczęścia, że jednak zdążyłaś, chociaż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że pocałujesz klamkę podkarpackiej hali. Oddychasz z ulgą słysząc tłum skandujący znajome imię i uśmiechasz się przepraszająco do pani z ochrony podając jej wygnieciony bilet, który od kiedy tylko go wydrukowałaś na służbowej drukarce traktowałaś jak relikwie. – Mecz się już prawie skończył. Jest sens wchodzić? – pyta, jednak ty nie możesz zrezygnować, nie w tym momencie, gdy od boiska dzieli cię tylko kroków.
   – Dla mnie może być nawet kilka minut, naprawdę mi na tym zależy – uśmiechasz się do niej prosząco i czujesz, że gdyby nie pozwoliła ci wejść, nawet przez myśl nie przechodzi ci myśl czy aby na pewno ma takie prawo, ale przecież od twojego ostatniego meczu minęło kilkanaście miesięcy w deszczowej Anglii, po prostu usiadłabyś i wybuchnęła płaczem, jednak ona odsuwa się, a ty niczym z bloków startowych odsuwa biegniesz w stronę świateł, kibiców i największego szczęścia swojego życia.
   Ściskasz mocno kciuki czując jak serce zaczyna bić ci coraz mocniej, gdy idzie na zagrywkę i zamierasz na końcówkę seta, który idzie zupełnie inaczej niż spodziewały się polskie serwisy internetowe. Uśmiechasz się pod nosem widząc rzeszowskiego przyjmującego klepiącego po plecach jednego ze swoich kolegów. Podchodzisz bliżej band przeczesując nieco zbyt nerwowo włosy, ponieważ nikt nie wiedział o twoim pojawieniu się na Podpromiu, ani o tym, że wracasz do kraju na dłużej, a może nawet na stałe. Przestępujesz z nogi na nogę obserwując zupełnie spontaniczną wrzawę w sektorze gości, który cały mienił się barwami gdańszczan i chociaż tą halą nie był Torwar, a Podpromie to czułaś się zupełnie jak wtedy, gdy pierwszy raz blondyn zaprosił cię na swój mecz i potem jeszcze długo obejmował z talii patrząc na świat z dumą i ty również chciałaś mieć coraz więcej możliwości do oglądania ich - pełnych szczęścia, dwóch najważniejszych mężczyzn w twoim życiu. Byliście trochę jak trzej muszkieterowie - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - mimo, że tylko jeden skradł twoje serce na dłużej to oddałabyś za nich wszystko i jesteś pewna tego, że oni rzuciliby nawet siatkówkę byleby cię ochronić. Uciekasz w świat wspomnień zupełnie machinalnie skubiąc zawiązaną za nadgarstku wstążkę trochę wyblakłą od chloru w basenie londyńskiego hotelu, słońca hiszpańskich plaż i twoich niecierpliwych palców zaciskającym na tym talizmanie, malutkiej rzeczy, jedynej, którą pozwolili ci zostawić po tamtej kłótni, która zmieniła twój światopogląd i wszystko naokoło. Gwizdek kończący mecz. Popychają cię ludzie, którzy biegną w stronę boiska, żeby pogratulować swojemu zespołowi czy też go pocieszyć, zrobić zdjęcie i przeżyć coś o czym będzie można mówić przy rodzinnych spotkaniach. 
   – Olka – słyszysz jakby powiedziane na wdechu i potrząsasz głową łapiąc jego zdziwiony wzrok, zbolały, że nic mu wcześniej nie powiedziałaś, ale jednak kąciki jego ust unoszą się wyżej i widzisz, że się po prostu cieszy, że cię widzi, bo przecież ten Londyn wcale nic między wami nie zniszczył. Uśmiechasz się najpiękniej jak umiesz i z tak mocno bijącym sercem wymachujesz rękami, żeby sobie nie przeszkadzał, bo nie oczekujesz od niego całej uwagi, bo już raz wstrząsnęłaś jego światem za mocno. Obserwujesz go śmiejąc się pod nosem jak robi sobie setki zdjęć, jak potrząsa prawą dłonią między kolejnymi autografami i raz po raz rozglądasz się w poszukiwaniu tego drugiego z przyjmujących. 
   – Twoją mina była bezcenna – szturchasz go, gdy już do ciebie podchodzi, a ty czujesz na sobie te wszystkie nieznające cię spojrzenia. – Przepraszam, że ci nie powiedziałam. Chciałam mu zrobić niespodziankę. – kiwasz głową w stronę podchodzącego do kibiców siatkarza i nie czekasz aż cię zobaczy. Stajesz na podwyższeniu i wykrzykujesz jego imię - prawie jak zwykłaś robić to co rano. Rozgląda się i widzisz jak się śmieje, jakby wiedział co planowałaś przez wiele tygodni. Biegniesz do niego niczym pięciolatka do prezentów i twoje ciało przechodzi dreszcz, gdy stajesz na palcach, gdy po prostu mocno go przytulić. Nie liczą się kibice, nie liczy się nic oprócz niego i jego przepełnionych tęsknotą i miłością oczu wpatrujących się w twoje własne. Rozstania wam nie służą, a miłość przesyłana przez WiFi nie wystarcza. 
   – Niespodzianka – szepczesz w jego meczową koszulkę zaciskając na niej palce, a uśmiecha się w twoje włosy. Cały Rzeszów się uśmiecha – jesteś tego pewna.
   – Obiecaj mi, że najbliższego Sylwestera spędzimy razem – unosi twój podbródek, a ty pierwszy raz od pożegnania na lotnisku patrzysz na niego z taką pewnością, że tej obietnicy nie złamiesz. Zerkasz na waszego przyjaciela, który pojawia się tuż obok. Jeden za wszystkich i wszyscy za jednego
   – Tego i każdego następnego aż do końca świata – odsuwasz się chwytając drugą dużą dłoń czując jak przepływa między wami ta przyjaźń, zaufanie i miłość, która połączyła was kilka lat temu między warszawskimi ulicami. Hala stygnie z pomeczowych emocji, a ty wiesz, że z nimi u boku już nie zmarzniesz – nigdy.
  
***

2 grudnia - obiecałam, więc jestem. Jestem, bo obiecałam. Lubię ich, wiecie? Będzie przeszłość, ale może pociągnę ich dalej? Jeszcze nie wiem, sama nie wiem jak będą chciali, żebym pociągnęła za sznurki. Obiecuję ich nie opuścić, bo terminy gonią. Z wielkimi podziękowaniami dla mojej "komisji" w postaci Juli i Karoliny, która wytrzymuje z moją weną od ponad roku. Mogę już życzyć Wesołych Świąt czy jeszcze nie wypada? 

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Taaaaaaaaaaaaaaaaak! Udało się! <3
      Wrócę tu niedługo ! Bo dzisiaj mam w planach wieczór z blogami więc idealnie :)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Ubóstwiam Cię Ret !!! <3 Jak zwykle cudo, jak zwykle idealnie, jak zwykle pięknie!
      Już pokochałam tę trójką. Trzy A <3
      Ten prolog jest świetny, widać na kilometr, że ta przyjaźń, miłość jest wyjątkowa. Z chęcią poznam ich losy! I będę czekała na ciąg dalszy! <3
      POZDRAWIAM!!!
      Paulka
      PS.Tobie również wesołych świat. ;)

      Usuń
    3. przyjaźń i miłość u nich przechodzą z jednego w drugie, zazębiają się i chyba właśnie dlatego te uczucia między nimi są tak wyjątkowe ♥

      ret.

      Usuń
  2. życz mi Wesołych Świąt, bo po przeczytaniu mam ochotę zobaczyć choinkę i przeżyć kiedyś taki Sylwester😻 skarbie z dłuższym komentarzem wrócę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak ty zamierzasz tak pisać to ja z twoją weną mogę zamieszkać 😂 dzięki tobie i tej trójce muszkieterów (wiesz, że ja przez chwilę chciałam, abyś ich tak nazywała) nie zmarznę dzisiaj ani nigdy więcej. dla miłości wszystko warto, dla przyjaźni także, dlatego A&A&A nie rozerwie nic, bo dla takich chwil warto żyć, a oni mają coś, co cenniejsze od wszystkiego; o taką przyjaźń trudno w tych czasach, kiedy ludzie wbijaliby sobie nawzajem w plecy nóż. kocham ich 💓 kocham Ciebie za wykreowanie tej trójki, wspaniałych ludzi 💋

      Usuń
    2. wiesz, że trochę z nimi męczyłam, ale się w końcu dogadaliśmy (ohhh nareszcie) ♥

      Usuń
  3. Zapowiada się tak swojsko. Bo są powroty, a ja kocham powroty. Powroty do domu, rodziny i przyjaciół. I przede wszystkim Artur - raz. Dwa - witam moją imienniczkę. Aleksandry trzymają się razem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. #Aleksandryrządzą ♥

      Powroty są ważne, ale jeszcze ważniejsze u nich będzie odejście, ale o tym później...

      Usuń
  4. Jest tak, jak być powinno. Znów są razem, bo o to chyba w powrotach chodzi. Żeby było gdzie i do kogo wracać. A obietnica zastania na dłużej daje nadzieję, że dziać się będzie. Czekam na więcej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powrót był dla nich ważny, bo cała trójka dzieli wiele emocji, które nie mogą istnieć bez siebie ♥

      Usuń