piątek, 26 stycznia 2018

five

Często farsę rzeczywistości można oddać na scenie jedynie tragedią

Ostatni dzień w roku nastrajał wszystkich jakąś pewnością, że za kilkanaście godzin wszystko zmieni się na lepsze; że niby nas kryzys nie dotyczył, a kolejki do najpopularniejszych stylistów fryzur, makijażystek i innych ludzi specjalizujących się w przemienieniu nas na ten jeden wieczór w gwiazdy niczym z rozdania Oscarów mówiły same za siebie. Ciebie również dopadł sylwestrowy szał zakupów, na które dwa dni przed wielką imprezą, którą organizował znajomy jakiegoś znajomego, zabrała cię Kamila wyciągając z twoich rąk laptopa, z którego machały do was sutki Jennifer Anniston. Kilka korków później, trzy kawy bezkofeinowe dalej i z lżejszym o kilka stuzłotowych banknotów portfelem później wtaszczyłaś do jej mieszkania wielką torbę której zawartość miała sprawić, że wszystkie kobiety będą chciały wydrapać ci oczy, a szczęka Artura spadnie z głośnym łoskotem na wykafelkowaną podłogę. Czy tak się stało? Nie byłaś do końca pewna, bo chociaż twój partner był pod wielkim wrażeniem czerwonego materiału to ty starałaś się nie rzucać za bardzo w oczy kobietom, które mogły by cię wbić w ziemię swoimi szesnastocentymetrowymi szpilkami. Przytulając się do przyjmującego, które dłonie czułaś na lejącym się materiale chłonęłaś każde słowo śpiewane przez Ellie Goulding. Miałaś wrażenie, że rzeczywiście wszystko teraz będzie lepsze, bo chociaż ostatnia rozmowa z przyjaciółką wzbudziła w tobie spore wątpliwości teraz miałaś ochotę zaśmiać się na jej zarzuty, że jednak czujesz do szatyna coś więcej niż tylko przyjaźń. Uwielbiam Artura, ale to właśnie Śliwka rozumie cię bez słów, mimo że nie dopuszczasz tego do własnej świadomości. - jej słowa gdzieś rzucone mimochodem między kolejnymi ubraniami, które wkładała do olbrzymiej szafy zalęgły się w twojej głowie i rozbrzmiewały co jakiś czas pobudzając do wzrostu coś co próbowałaś ignorować - niepewność. Przytuliłaś się do niego jeszcze mocniej próbując, aby jego ciepło i zapach jego perfum sprawiły, żeby cała inna rzeczywistość przestała istnieć. Marzyłaś, żebyście kołysali się tak blisko siebie nieskończenie długo szczęśliwi z tej bliskości i dłoni w dłoni, o której chodzi we wszystkich bajkach i baśniach. Uniósł delikatnie twój podbródek i uśmiechnął się rozczulająco na krótką chwilę, obrócił cię wokół własnej osi a ty nie potrafiłaś powstrzymać uśmiechu.
– Ola, czy ty czujesz coś do Olka? – zapytał poważnie w chwili, gdy wydawało ci się, że nie może być lepiej a te niepokojące myśli znikną jak wysypka po zjedzeniu orzechowych ciastek, jednak odruchowo odwróciłaś głowę w stronę szatyna kręcącego się gdzieś obok stołu z przekąskami zaciskając na chwilę usta. Pośród tych wszystkich wirujących na parkiecie par on postanowił zadać ci pytanie, na które odpowiedzi nie chciałaś, na które odpowiedzi się bałaś. Czy to nie jest ironia? Że przez tyle lat bałaś się mówić swoje zdanie, ponieważ wiedziałaś, że matka i tak zmiesza cię z błotem, a teraz, gdy o wypowiedzenie się prosi cię osoba, która skoczyłaby za tobą w ogień również milczysz? Zaciskasz mocniej palce na jego błękitnej koszuli, wpatrujesz się w granatowe guziczki, które miałaś w planach rozpinać niecierpliwymi palcami, gdy tylko znowu przekroczycie próg jego mieszkania, już w nowym roku, który miał być twoim rokiem.
– To z tobą, a nie z nim jestem – szepnęłaś patrząc mu w oczy, chcąc w nich utonąć na dłużej jednak nie umiałaś. Pokręcił krótko głową patrząc na coś lub na kogoś powyżej twojego ramienia, a ty prawie przestałaś oddychać.
– To nie jest odpowiedź na moje pytanie – uśmiechnął się pod nosem uderzając rytmicznie palcami w twoją talię. Nie brzmiał oskarżycielsko, brzmiał raczej jak starszy brat, który zauważył, że coś się dzieje w twoim życiu, brzmiał jakby zaraz miał ci oznajmić, że będzie cię bronić i chronić.  – Widzę jak patrzysz na niego, a jak patrzysz na mnie.
– Między nami do niczego nie doszło – odparłaś szybko, jednak blondyn pokiwał tylko głową ze zrozumieniem. Przystanęłaś na parkiecie nie zwracając uwagi na tańczących, bo teraz liczył się tylko przepełniony miłością i pewnością wzrok przyjmującego. – Lubię z nim rozmawiać  – powiedziałaś po dłuższej chwili spuszczając głowę niczym skarcone dziecko.
– Ola, posłuchaj – potknął palcami twój podbródek unosząc go do góry z niewielkim uśmiechem – Ja nigdy nie umiałem ci pomóc, a jemu wystarczyła rozmowa. Ja nigdy nie rozwiązałem twoich problemów, bo wolałem uciec od tego. Nie mogłem patrzeć jak cierpisz, ale nie potrafiłem sprawić, żebyś się przede mną otworzyła. Czy to nie jest ten moment, w którym powinniśmy życzyć sobie szczęścia i po prostu się rozstać?
– Artur – czułaś jak bardzo drży twój głos, a w głowie panowała ogłuszająca cisza. Czułaś pustkę, którą chciałaś jakoś wypełnić i nie byłaś świadoma swojego ciała, otwierających się ust i tych słów, które przecięły powietrze w nienaturalnym szepcie, bo czułaś, że znowu coś wypada ci z rąk – Kocham cię.
– Posłuchaj mnie; właśnie dlatego, że tak cholernie cię kocham nie pozwolę, abyś zmarnowała sobie życie, żebyś była nieszczęśliwa. Zawsze będę, gdy tylko zadzwonisz, ale nie potrafię żyć z myślą, że kiedyś cię do czegoś zmusiłem. Niezależnie od tego, którego z nas wybierzesz to ja to zaakceptuję – uśmiechnął się – A on? On już taki jest, że pewne rzeczy przychodzą mu z trudnością. W pewnym sensie jesteście do siebie podobni i to pewnie dlatego mam was tak blisko siebie – po chwili czułaś jego zapach tuż przy sobie, a jego usta dotykały twojego policzka. Uśmiechnęłaś się smutno, gdy odchodził w głąb sali, a kilka godzin później stał tuż obok wielkiego okna by wraz z szatynem odliczać ostatnie sekundy starego roku. Patrzyłaś na nich trzymając w dłoni wysoki kieliszek z szampanem czując, że wiesz co masz robić, kogo wybrać i z kim się zestarzejesz. Zaczesałaś palcami włosy uwalniając je od tryliona wsuwek i wtedy zobaczyłaś, że on na ciebie patrzy jakby bał się, że uciekłaś. Uśmiechał się szeroko i był naprawdę szczęśliwy, a jego uśmiech ogrzewał cię tak mocno, że wiedziałaś, że już nigdy nie zmarzniesz.

***

Wysiadasz z taksówki rzucając kilka banknotów kierowcy i od pierwszego niepewnego kroku szukasz jego sylwetki gdzieś między budynkami, samochodami i tym całym miejskim życiem. Przeczesujesz palcami włosy chcąc chociaż na chwilę uspokoić rozemocjonowane serce, które podchodzi ci do gardła ze strachu, że kolejna osoba, do której się przywiązałaś zniknie z twojego życia. Weszłaś po szklanych schodach i sama nie wiedziałaś co powiedzieć. Stał w ciszy wpatrzony w jeżdżące samochody, jakby się zastanawiał nad czymś ważnym, istotnym. Odchrząknęłaś podchodząc do niego i również opierając się o barierkę jakby to miało ci pomóc w zrozumieniu jego myśli, jakbyś mogła zobaczyć jak on widzi świat.
– Martwiłam się – brzmisz żałośnie i sama masz sobie ochotę dać w twarz,  jednak on tylko spogląda na ciebie kątem oka i znowu powraca do poprzedniego zajęcia. – Zrozum, że to moja matka i ja nie potrafię tak bezczynnie patrzeć jak umiera. Mimo wszystko się o nią boję. – twój głos drży i nie jesteś w stanie powstrzymać poczucia winy, tego rozerwania, które z jednej strony go rozumiało, a z drugiej tak bardzo pragnęło wybaczyć matce.
– Czy ty tego nie rozumiesz? –unosi głos obracając się w twoją stronę; widzisz łzy stojące w jego oczach i znowu się gubisz, znowu czujesz się jak w sytuacji bez wyjścia, a nie chcesz znowu wybierać kogo łatwiej odrzucić. – Ja się o ciebie boję, tak cholernie się o ciebie boję, że nie potrafię jej współczuć. Mimo, że wiem, że ją w jakiś sposób kochasz to nie wyobrażam sobie sytuacji, że naprawiacie swoją relację. Wspólne obiady? Popołudniowe plotki? Zbyt długo ją znam, żeby uwierzyć w jakąkolwiek zmianę, przepraszam. – chwyta twój nadgarstek kręcąc głową. - Pamiętasz tamtego sylwestra? Obiecałem sobie wtedy, że nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Nie pozwolę na to, żeby ona znowu zrobiła z ciebie kozła ofiarnego, bo nas wtedy nie będzie. Nie będziemy mogli ci pomóc.
Wyrywasz się z jego uścisku czując w ustach metaliczny smak strachu o następne dni i o całą przyszłość, jakby cały twój idealny plan w jednej chwili legł w gruzach, a ty nie miałabyś siły, aby od nowa stawiać fundamenty.
– To jest moje życie – warczysz w jego stronę zupełnie nie zwracając uwagi na to wszystko co się dzieje dookoła. – Może ja chcę być tym kozłem ofiarnym? Daj mi choć raz w życiu podjąć samodzielnie decyzję! Nie możesz wiecznie trzymać mnie pod kloszem - nie o to chodzi byciu ze sobą. – głowa cię boli od tych wszystkich uczuć, które wylatywały uszami, a z każdym twoim słowem robiło się tam coraz czyściej. Wszystko wlatywało do odpowiednich szufladek, ale ty dalej nie wiedziałaś co robić. On przymyka oczy ubierając kaptur, a ty zagryzasz wargi. Znowu coś staje między wami.
– Gdzie jestem w tym wszystkim ja? – szepcze i widzisz jak bardzo walczy ze sobą, aby zachować chociaż względny spokój.  – W takim razie będziesz musiała podjąć jeszcze jedną decyzję: albo ona albo ja – po jego policzku spływa łza, którą jednak szybko ściera ją wierzchnią stroną dłoni.
Stoicie naprzeciw siebie, patrzycie w swoje pełne łez oczy i dla żadnego z was ta rozmowa nie jest łatwa. Jednak on ma w sobie tyle odwagi, żeby podjąć decyzję, uprzeć się przy swoim zdaniu, a ty dalej jesteś kłębkiem pytań bez odpowiedzi, znaków zapytania i strachu, więc nawet za nim nie krzyczysz, gdy szepcze, że cię kocha ponad wszystko i odchodzi. Stoisz  tylko czując zimno przechodzące przez całe ciało i marzniesz z bólu, smutku i miłości.

***

Lubimy się z nimi bardzo i będzie dziwnie się pożegnać.
To opowiadanie miało wyglądać inaczej, ale podoba mi się
Macie ankietę, sama jestem ciekawa.
Piszcie, klikajcie -  może nawet dowiecie się kogo ja w jakiej roli widzę.
Zobaczymy, nie obiecuję ♥

niedziela, 14 stycznia 2018

four


Serce człowieka bije drugiego niemiłosiernie


   Popatrzyłaś z uśmiechem w lustro poprawiając po raz kolejny kosmyk, który co chwilę wychodził ci w warkocza, nad którym męczyłaś się prawie godzinę, aby wyglądać dobrze na wigilijnym spotkaniu z resztą stołecznej drużyny. Czułaś się stremowana, bo to miało być właściwie pierwsze oficjalne spotkanie, na które miałaś iść z blondynem i bardzo chciałaś zrobić dobre wrażenie. Uniosłaś brwi kiwając głową na widok przyjmującego wychodzącego z łazienki w błękitnej koszuli i gdybyś tylko umiała zagwizdałabyś z podziwem. Mrugnął do ciebie opierając się o twoją głowę z zawadiackim uśmiechem. 
   – Rozważam właśnie czy na pewno musimy iść na tę drużynową kolację, piękna – pocałował cię delikatnie w policzek, a twój śmiech wypełnił mieszkanie. Odczuwałaś szczęście każdą komórką ciała, zupełnie jakby inna rzeczywistość nie istniała. Latałaś kilka centymetrów nad ziemią nawet, gdy nie było go w pobliżu. Odczuwałaś każdą rozłąkę bardzo mocno i choć ledwo zamknęłaś drzwi jego mieszkania chciałaś tam wrócić i zostać już na zawsze. Nie spieszyło ci się do domku z ogrodem, psa i gromadki dzieci, ale dzięki Arturowi poznałaś jakąś stałość, monotonię, której usilnie szukałaś od pierwszych lat swojego życia. Chłopak może nie czytał z ciebie jak z otwartej księgi, ale doceniałaś tę wolność, którą ci dawał i zaufanie, które okazywał ci na każdym kroku; niezależnie od tego czy chodziło o wybór bułek w osiedlowym sklepie czy dobranie garderoby. Uszczęśliwiał cię małymi rzeczami, a ty chciałaś mu dać wszystko co tylko mogłaś, choć miałaś niewiele. Czasem wydawało ci się, że może to jednak nie to, że to tylko bańka, która przeszkadza ci coś dostrzec. Nie rozmawialiście o twojej matce, twoim domu, dzieciństwie i może niepotrzebnie dawkowałaś mu te informacje, jednak widziałaś jak bardzo jest uczuciowy, a twoja biografia mogłaby przydusić każdego kto by się z nią zapoznał. Byłaś szczęśliwa przy nim i nic nie mogło tego zmienić. Odwróciłaś się w jego kierunku i widziałaś jak na ciebie patrzy; z miłością, z troską. Stawałaś się przy nim pewniejsza siebie, bo to wszystko co robił i co mówił potwierdzało, że dla niego jesteś najpiękniejszą kobietę na całym świecie. 
   – Te kilka miesięcy, od których się spotykamy są najlepszymi w moim życiu – uśmiechnęłaś się do niego stając na palcach, żeby go pocałować. – Dziękuję, Artur. – to był taki wasz mały rytuał, a właściwie twój, bo wiedziałaś, że miałaś wielkie szczęście, że spotkałaś pośród tylu ludzi właśnie Artura, który był ideałem wielu kobiet, a jednak jego kobietą byłaś właśnie ty.
– Cieszę się, że mogę widzieć cię taką radosną – odwzajemnił uśmiech dotykając opuszkami palców twojego policzka – Wiem, że to może za wcześnie, ale naprawdę mi na tobie zależy. – wtuliłaś się w niego ufnie wdychając mocne perfumy, które stały obok lustra. Objął cię mocniej, jakby chciał abyś posłuchała jak mocno bije jego serce, jakby chciał ci pokazać, że bije tylko dla ciebie. Czułaś dreszcze na całym ciele, które nie zniknęły nawet w momencie, gdy ktoś spróbował dostać się do waszej bajki dzwoniąc dzwonkiem. Oparłaś się o ścianę próbując unormować nierówny oddech, gdy do pomieszczenia wszedł brunet. Przywitali się szybko, a ty uśmiechnęłaś się widząc, że znowu jest między nimi dobrze. Artur mruknął coś o tym, że zaraz możecie wychodzić tylko skończy się golić, a ty pokiwałaś głową. Perspektywa pozostania sam na sam z Aleksandrem napawała cię jakimś nieuzasadnionym lękiem, bo chociaż tak jak obiecał nie wspomniał twojemu chłopakowi o tamtej sytuacji czułaś, że wystarczy jeden twój ruch, a wszystko się wyda. Nie chciałaś go w to mieszać, bo i tak wiążąc się z tobą wziął na swoje barki cały worek nieszczęść. 
   – Ładnie wyglądasz – uśmiechnął się do ciebie nieśmiało poprawiając ciemny płaszcz. Nie umiałaś określić co sprawiło, że nagle zrobiła ci się strasznie gorąco; czy to większa liczba osób w mieszkaniu czy może uśmiech, który zagościł gdzieś w jego dołeczkach, iskierki w oczach czy twoje własne ciało, które rozlało po twoim wnętrzu coś co temperaturą przypominało rosół. Założyłaś pośpiesznie za ucho kosmyk włosów budząc przy tym jego cichy śmiech. 
   –  Chcesz coś do picia? – zapytałaś starając się nie patrzeć na niego; błądząc gdzieś po podłodze i obrazach wiszących na ścianach. Kiwnął głową i podążył za tobą do kuchni i zupełnie nie widziałaś co uniemożliwiało ci oddychanie: jego perfumy, od których kręciło ci się w głowie, wspólna tajemnica czy może jednak cień uczucia, które niespodziewanie zaczęło kiełkować, ale jeszcze samo nie wiedziało co z niego wyrośnie.


***


   Cisza siedziała ci na płucach uniemożliwiając swobodne oddychanie coraz bardziej z każdą chwilą, która minęła od kiedy trzasnął drzwiami. Nie mogłaś już zliczyć wypitych przez ten czas herbat, po których kubki walały się po parapetach rzeszowskiego mieszkania, jego stołach, wystających blatach, a kilka pustych butelek po wodzie stało w rzędzie przy drzwiach wejściowych. Chodziłaś od okna do okna wypatrując mężczyzny w ciemnej bluzie. Zagryzłaś ponownie wargę siadając na krześle budząc nikły uśmiech pod nosem tego drugiego, który został, który nie skreślił cię od razu, gdy powiedziałaś czemu wróciłaś. Uniosłaś brwi chwytając biały kubek z imieniem właściciela mieszkania. 
  – Ochłonie i przyjdzie – rzucił lakonicznie zmieniając stację w stojącym na półce radiu. Przewróciłaś oczami wiedząc, że rzucił to na odczep, abyś zajęła myśli chociaż na chwilę czymś innym. Obróciłaś w palcach telefon komórkowy, który dalej był ciepły od kolejnych prób połączenia się z przyjmującym, które on tak uparcie odrzucał. Nie miałaś pojęcia, gdzie go szukać, bo to nie była Warszawa, w której wystarczyło złapać taksówkę i rzucić adres najpopularniejszego parku wśród rodowitych warszawiaków i tych mniej tutejszych. – Zaskoczyłaś go.
Wstałaś ponownie z miejsca opierając się plecami o ciemną futrynę i przymknęłaś oczy. Słyszałaś jak twój rozmówca próbuje przekonać cię, żebyś wzięła prysznic i położyła się spać, aby oderwała od siebie na chwilę to cholerne poczucie winy, poczucie, że krzywdzisz najbliższą ci osobę. Zaplotłaś dłonie na karku czując promieniujący po całym ciele ból; nie ten egzystencjonalny. 
   – Ty też nie byłeś na to przygotowany – rzuciłaś  mimochodem i byłaś pewna, że wciągnął na chwilę powietrze, aby ukryć zmieszanie. – Oboje byliście pośrodku tego bałaganu i oboje wiecie dlaczego zanim pojechałam do Warszawy chciałam porozmawiać z wami. Wiem, że trwa sezon, ale chciałabym, żebyście pojechali tam razem ze mną. – wyrzuciłaś to z siebie i mimo wcześniejszych rozmyślań wcale nie czułaś się lepiej; wręcz przeciwnie. Jakby ten cały pomysł był coraz bardziej absurdalny i wszyscy poza tobą widzieli, że przyniesie jeszcze więcej strat, ale ty nie miałaś już czego tracić. Nie chciałaś uciekać, po raz kolejny zmieniać swojego życia o 180 stopni i chociaż próbowałaś przez wiele bezsennych nocy wyrzucić z głowy obraz szczęśliwej rodziny, dzieciństwa, które i tak wspominałaś z rozrzewnieniem to w końcu stojąc niedaleko London Eye i oglądając odbijające się w Tamizie fajerwerki zrozumiałaś, że kobieta, która niszczyła cię przez wiele lat i tak do końca pozostanie twoją matką, której chciałaś z całego serca dać kolejną szansę. 
   – Wybacz, ale na twoim miejscu cieszyłbym się, że nie dał ci możliwości zaproponowania tego wyjazdu do Warszawy. Wtedy nie musiałbym się długo zastanawiać czy również nie trzasnąć drzwiami – zerknęłaś na niego krótko i czułaś się jak dziecko, które nie chciało bawić się z innymi w przedszkolu. Odetchnęłaś głęboko wybijając jakiś zasłyszany gdzieś rytm palcami na białej ścianie. Pokręcił głową podchodząc do okna i wpatrując się w panoramę miasta, które miało znowu was podzielić? Zagryzłaś wargi próbując wyłowić z natłoku myśli kotłujących się w twojej głowie jakieś zdanie, które mogłoby cię wytłumaczyć, przedstawić swój punkt widzenia. – Faktycznie, postąpił zbyt impulsywnie trzaskając drzwiami, ale do cholery on się o ciebie martwi właśnie dlatego, że był wtedy przy tobie. Obaj wiemy tylko jedno, że nie pozwolimy abyś przechodziła to po raz kolejny, a twoja matka nie doznała nagle magicznej metamorfozy; ona cię niszczyła zdecydowanie zbyt długo. Jemu naprawdę na tobie zależy, Olka. 
    – Tobie też, ale jakoś dalej tutaj jesteś – nie myślałaś długo nad swoimi słowami, bo czułaś, że to zaczyna cię przygniatać. Może źle zrobiłaś, że im o tym wszystkim powiedziałaś? Może powinnaś raz samodzielnie podjąć decyzję? To w końcu było twoje życie i oni nie mogli wiecznie trzymać cię pod kloszem, ale przecież chciałaś dobrze, chciałaś być z nimi szczera, bo to im zawdzięczałaś wszystko co teraz miałaś, bo to wydzieli cię jak upadasz i pomogli ci wstać trzymając mocno za ręce i zaklejając zdarte kolana plastrami, a potem dbali, żeby wszystko się zagoiło i pozostawiło jak najmniej blizn. 
   – Ola – obrócił się przez ramię patrząc ci w oczy z wyrzutem. Wiedziałaś, że to zupełnie coś innego, ale nie potrafiłaś zrozumieć dlatego on tak po prostu wyszedł i od ponad trzech godzin błąka się po ulicach Rzeszowa myśląc zapewne o wszystkim innym, ale nie o tobie. Sprawiłaś mu przykrość mi teraz, po fakcie zdawałaś sobie z tego sprawę, ale nie umiałaś dłużej żyć bez kontaktu z rodziną, a poza matką nie miałaś nikogo innego. Miałaś ich, dwóch muszkieterów, ale to nie z nimi łączyły cię więzy krwi, nie oni przeżywali z tobą kolejne dziecięce lata i to nie oni chodzili z tobą do lekarza, gdy złamałaś rękę na trzepaku przed blokiem. Przewróciłaś jeszcze raz oczami i podchodząc do stołu, a właściwie do telefonu, którego wibracja oznajmiła przed chwilą nadejście wiadomości tekstowej. Odblokowałaś urządzenie przełykając głośno ślinę co wywołało zaciekawienie w stojącym przy oknie mężczyźnie. 
   – Napisał? – zapytał, ale odpowiedź wydawała się oczywista. Kiwnęłaś głową jeszcze raz czytając adres, pod którym chciał się spotkać i porozmawiać. – Idź, poczekam. – stanęłaś na palcach całując go lekko w policzek i szepcząc, że jest najlepszy po tym prawie w biegu próbowałaś ubrać kurtkę i nie minęła chwila a ty już zbiegałaś na parter, bo chciałaś mu wszystko wyjaśnić, bo nie mogłaś znieść myśli, że twoja decyzja może was w jakiś sposób osłabić i nawet nie chciałaś myśleć, że mogłaby coś miedzy wami zniszczyć.

***

witam Was w 2018, który powinien być lepszy, bardziej twórczy i mam nadzieję, że da nam wszystkim więcej emocji - tych reprezentacyjno-pozytywnych. oni dalej tkwią w starym roku, z tymi samymi problemami no i co? nie chcę zabierać wam radości, ale jak sądzicie? kto wyszedł? kto został?

P.S. Widzę się z kimś w Hali Stulecia na Pucharze Polski? ♥